Mleczna maska mila z proteinami mleka czyni cuda na suche i zniszczone włosy. Jestem osobą która nie przywiązuje się do jednej fryzury na długi czas raczej lubię eksperymentować. Byłam już czarna, ruda ale najczęściej blondynka, nawet kiedyś miałam warkoczyki. Wszystkie zmiany, które funduje włosom znacznie je osłabiły, ta maska je doskonale regeneruje. Mnie włosy rosną dość szybko i mniej więcej co miesiąc, półtora muszę farbować odrosty. Tydzień przed planowanym zabiegiem staram się nakładać co drugi dzień maskę chociaż na 15 minut, to przykrywam zwykłą torebką aluminiową i wszystko owijam ciepłym ręcznikiem, po tym czasie dokładnie zmywam. Moje włosy są miękkie, łatwo się rozczesują a co ważniejsze nie jest dla nich tak dużym szokiem rozjaśnianie. Konsystencja przypomina budyń a co więcej tak samo pachnie, mlekiem i wanilią, bardzo słodko zapach unosi się w całej łazience i utrzymuje się na włosach. Litrowe opakowanie mnie starcza na rok a koszt to około 20 zł, warto zainwestować. Co więcej ostatnio mam wspólnika do mojej maski. Suzi jest maltańczykiem z już dość długą sierścią i bardzo łatwo przez to robią się jej kołtuny. Nakładam niewielką ilość na mokrą sierść w miejscu gdzie powstaje "babol" i delikatnie rozczesuję. Należy pamiętać by dokładnie spłukać odżywkę by nie wywołała swędzenia. My nie miałyśmy nigdy z tym problemu. Sierść jest mięciutka i pięknie pachnie.
Polecam
X.O.X.O...
